Dwór skrzydeł i zguby - Sarah J. Maas
April 01, 2018
Od czasu do czasu przypominamy sobie, że to, co jest naszą największą słabością, może czasem okazać się naszą największą siłą. I że właśnie osoba, po której by się tego najmniej spodziewać, może odmienić bieg historii.
DWÓR SKRZYDEŁ I ZGUBY
A COURT OF WINGS AND RUIN
Sarah J. Maas
Wydawnictwo Uroboros
2017
5/5 ✰
Po wydarzeniach w Hybernii, Feyra znów przebywa na Dworze Wiosny. Udając, że wciąż kocha Tamlina, stara się zdobyć informacje o jego działaniach oraz o jego pakcie z Hybernią. Stawką jej gry jest jej życie oraz to, czy jej dworowi - Dworowi Nocy - uda się wygrać czekającą ich wojnę.
Jestem przekonana, że znacie to uczucie, kiedy czytacie książkę, od której naprawdę ciężko jest się oderwać i chociaż z jednej strony chcecie już, teraz, natychmiast! wiedzieć, co się będzie działo dalej, to jednocześnie nie chcecie za szybko dobrnąć do ostatniej strony. No więc właśnie dokładnie coś takiego miałam, kiedy czytałam Dwój skrzydeł i zguby.
I to właśnie dlatego, musiałam sobie tę książkę dozować, bo po prostu... ja naprawdę nie chciałam jej kończyć.
O tym, co mnie ujęło w pierwszych dwóch tomach możecie przeczytać o tutaj, ale tamto to był tak naprawdę dopiero początek. O ile myślałam, że nic nie wzbudzi we mnie większych emocji, niż ACOMAF, o tyle ACOWAR pozbawił mnie wszelkich złudzeń. Powiedzieć, że ja całą tę historię przeżywałam to kłamstwo. Ja nią żyłam. Nie, wróć. Nadal nią żyję. Mimo, że odkładałam Kindla na bok, żeby zrobić cokolwiek innego, to i tak ciągle byłam w Prythianie. Jasne, zdarza mi, że przemknie mi przez głowę jakaś myśl o książce, kiedy akurat nie czytam, ale nieczęsto jest tak, że myślę o niej non stop. A o Dworze Nocy nie dało się pomyśleć tylko przelotnie, możecie mi wierzyć.
Akcja? Już od pierwszej strony, serio! Nie ma ani chwili, w której wieje nudą. A do tego trzeba jeszcze dodać nieprzewidywalność! No dobra, ja wiem, było kilka sytuacji, przy których domyślałam się, jak to wszystko się skończy, ale większość była totalnym zaskoczeniem! Te zwroty akcji dały tej książce tak dużo dobrego, że jestem w stanie przeżyć nawet tych kilka przykrych momentów, których się zupełnie nie spodziewałam. Niektóre doprowadzały mnie do migotania przedsionków, ale było warto to przeżyć.
W zasadzie od pierwszego tomu wiadomo, że zbliża się wojna, więc nie będzie żadnym spoilerem fakt, że w końcu dochodzi ona do skutku. I tutaj Maas należy się ogromny ukłon, bo to, jak to wszystko opisała.. szok! Sceny batalistyczne są niesamowite. Wiemy dokładnie, co się dzieje, co (przynajmniej tak mi się wydaje) jest dość trudne do zrobienia w chwili, kiedy bohaterów biorących udział w walce można liczyć w tysiącach. A jej się to udało. I to nawet nie chodzi o to, że ona dała radę. Ona naprawdę napisała to niesamowicie!
Bohaterowie? Ogromnie cieszy mnie, że w końcu mogłam poznać mieszkańców innych dworów. Do niektórych z nich od razu poczułam ogromną sympatię, inni trochę mnie irytowali, ale ta różnorodność uczuć też ma w sobie coś fajnego. A poza nimi są jeszcze ci wszyscy z Dworu Nocy! Znamy ich już z ACOMAFu, więc nikogo nie trzeba tu przedstawiać, ale tym razem naprawdę można się w nich do granic możliwości zakochać. I nie mam tu już na myśli tylko Rhysa i Feyry, ale całą ich rodzinę - Mor, Amren, Azriel i Kasjan zdobyli moje serce! Żeby rozwiać wątpliwości zaznaczę, że ja naprawdę uwielbiałam ich od samego początku, ale ta część pozwala poznać ich jeszcze lepiej, poznać trochę ich przeszłości i pokazać, że poza Rhysem, oni też nie mają w życiu nic, poza tą małą rodziną i są w stanie zrobić dla siebie nawzajem wszystko. Ta ich przyjaźń jest czymś naprawdę cudownym!
I tak sobie teraz myślę, że jeśli Dwory z części na część są coraz lepsze, to chyba boję się kolejnych tomów, bo mogę przy nich naprawdę umrzeć przez nadmiar emocji! Cała konkluzja jest więc taka, że kocham tę serię. Naprawdę, kocham Dwory!
Jestem przekonana, że znacie to uczucie, kiedy czytacie książkę, od której naprawdę ciężko jest się oderwać i chociaż z jednej strony chcecie już, teraz, natychmiast! wiedzieć, co się będzie działo dalej, to jednocześnie nie chcecie za szybko dobrnąć do ostatniej strony. No więc właśnie dokładnie coś takiego miałam, kiedy czytałam Dwój skrzydeł i zguby.
I to właśnie dlatego, musiałam sobie tę książkę dozować, bo po prostu... ja naprawdę nie chciałam jej kończyć.
O tym, co mnie ujęło w pierwszych dwóch tomach możecie przeczytać o tutaj, ale tamto to był tak naprawdę dopiero początek. O ile myślałam, że nic nie wzbudzi we mnie większych emocji, niż ACOMAF, o tyle ACOWAR pozbawił mnie wszelkich złudzeń. Powiedzieć, że ja całą tę historię przeżywałam to kłamstwo. Ja nią żyłam. Nie, wróć. Nadal nią żyję. Mimo, że odkładałam Kindla na bok, żeby zrobić cokolwiek innego, to i tak ciągle byłam w Prythianie. Jasne, zdarza mi, że przemknie mi przez głowę jakaś myśl o książce, kiedy akurat nie czytam, ale nieczęsto jest tak, że myślę o niej non stop. A o Dworze Nocy nie dało się pomyśleć tylko przelotnie, możecie mi wierzyć.
Tylko ty możesz zdecydować, co cię złamie, Wyzwolicielko. Tylko ty.
Akcja? Już od pierwszej strony, serio! Nie ma ani chwili, w której wieje nudą. A do tego trzeba jeszcze dodać nieprzewidywalność! No dobra, ja wiem, było kilka sytuacji, przy których domyślałam się, jak to wszystko się skończy, ale większość była totalnym zaskoczeniem! Te zwroty akcji dały tej książce tak dużo dobrego, że jestem w stanie przeżyć nawet tych kilka przykrych momentów, których się zupełnie nie spodziewałam. Niektóre doprowadzały mnie do migotania przedsionków, ale było warto to przeżyć.
W zasadzie od pierwszego tomu wiadomo, że zbliża się wojna, więc nie będzie żadnym spoilerem fakt, że w końcu dochodzi ona do skutku. I tutaj Maas należy się ogromny ukłon, bo to, jak to wszystko opisała.. szok! Sceny batalistyczne są niesamowite. Wiemy dokładnie, co się dzieje, co (przynajmniej tak mi się wydaje) jest dość trudne do zrobienia w chwili, kiedy bohaterów biorących udział w walce można liczyć w tysiącach. A jej się to udało. I to nawet nie chodzi o to, że ona dała radę. Ona naprawdę napisała to niesamowicie!
Ale to jest wojna. Nie stać nas na realizowanie wyłącznie dobrych pomysłów. Możemy tylko wybierać między złymi a gorszymi.
Bohaterowie? Ogromnie cieszy mnie, że w końcu mogłam poznać mieszkańców innych dworów. Do niektórych z nich od razu poczułam ogromną sympatię, inni trochę mnie irytowali, ale ta różnorodność uczuć też ma w sobie coś fajnego. A poza nimi są jeszcze ci wszyscy z Dworu Nocy! Znamy ich już z ACOMAFu, więc nikogo nie trzeba tu przedstawiać, ale tym razem naprawdę można się w nich do granic możliwości zakochać. I nie mam tu już na myśli tylko Rhysa i Feyry, ale całą ich rodzinę - Mor, Amren, Azriel i Kasjan zdobyli moje serce! Żeby rozwiać wątpliwości zaznaczę, że ja naprawdę uwielbiałam ich od samego początku, ale ta część pozwala poznać ich jeszcze lepiej, poznać trochę ich przeszłości i pokazać, że poza Rhysem, oni też nie mają w życiu nic, poza tą małą rodziną i są w stanie zrobić dla siebie nawzajem wszystko. Ta ich przyjaźń jest czymś naprawdę cudownym!
Jeśli nie poznałbym pieśniarza cieni, nie wiedziałbym, że rodziną są ci, których wybierzesz, a nie ci, wśród których się urodzisz. Nie wiedziałbym, co to znaczy prawdziwa nadzieja; nawet wtedy, kiedy świat spycha cię w rozpacz.
Po świetnej, serio świetnej drugiej części miałam nadzieję, że trzecia będzie równie dobra i że Maas utrzyma poziom. I wiecie co? ACOTAR był super. ACOMAF był świetny. A ACOWAR? No cóż, Dwór skrzydeł i zguby to totalne trzęsienie ziemi!I tak sobie teraz myślę, że jeśli Dwory z części na część są coraz lepsze, to chyba boję się kolejnych tomów, bo mogę przy nich naprawdę umrzeć przez nadmiar emocji! Cała konkluzja jest więc taka, że kocham tę serię. Naprawdę, kocham Dwory!
- Wszyscy mamy w sobie coś strzaskanego - rzekła Mor. - Każdy na swój sposób...
Okruchy w miejscach, których nikt nie zobaczy.
Okruchy w miejscach, których nikt nie zobaczy.
5 komentarze
Na razie przeczytałam tylko 1 tom, ale jestem nim zachwycona. 2 jest podobno jeszcze lepszy, a do 3 czytelnicy mają ambiwalentny stosunek, więc się go trochę boję ;P
ReplyDeletePozdrawiam i zapraszam:
biblioteka-feniksa.blogspot.com
Mi to już głupio jak natykam się na recenzje Maas, bo wszyscy zachwalają, a Books Holic zacofana i nawet połowy jej książki u siebie na półce nie mam, nie mówiąc już o przeczytaniu!
ReplyDeletePozdrawiam,
books-hoolic.blogspot.com
Muszę wreszcie znaleźć czas, aby zabrać się za tę zachwalaną przez wszystkich serię :)
ReplyDeleteTrochę wstydliwy fakt z mojego książkowego życia - nie przeczytałam jeszcze Dworów... Jeszcze! Planuję to zmienić, nawet mam już pierwszy tom na mojej półce, więc idę w dobrym kierunku! Mam nadzieję, że zakocham się w tej serii jak Ty! :)
ReplyDeletePozdrawiam i zapraszam do mnie,
oliviaczyta
Mi niestety ten tom się nie podobał. Zbyt przewidywalny, cukierkowy, dłużący się. W porównaniu do drugiego tomu, ACOWAR wypada przeciętnie, gorzej nawet w moim mniemaniu, po namyśle, od pierwszej części. Temu tomowi czegoś zabrakło, a raczej wielu rzeczy. Niestety bardzo się zawiodłam :(
ReplyDeletePozdrawiam,
dziewczyna z książkami