UCZUCIA ZAKLĘTE W KAMIENIU
Karolina Wilczyńska
Wydawnictwo Czwarta Strona
20/06/2018
4,5/5 ✰
Lea jest artystką. Do wykonania swojej pracy potrzebuje pewnego kamienia, który może dostać tylko w górach. Kiedy wybiera się w podróż, by go zdobyć, nie zdaje sobie sprawy, że nieoczkiwana awaria samochodu zmusi ją do zatrzymania się na kilka dni w Jagodnie. Ta wizja niespecjalnie się jej podoba, bo zdecydowanie woli życie w dużym mieście. Mimo to, czas, jaki spędza z mieszkańcami tej uroczej wsi, przekonuje ją, że nie ona jedna ma problemy, a dużo łatwiej sobie z nimi radzić z pomocą przyjaciół.
Dobrze, skoro już wszyscy wiemy o czym jest siódma część Stacji Jagodno, to chyba mogę przejść do tej części wpisu, w której mówię, że jestem wściekła, ale tak serio wściekła. Powód jest prosty i, o ile dobrze pamiętam, to pisałam o tym już przy okazji poprzedniej części, ale.. dlaczego to się skończyło w takim momencie? Serio - dlaczego?
Znacie to uczucie, kiedy coś wam się śni i akurat w tym momencie, w którym miało wydarzyć się coś najciekawszego, coś miało się wyjaśnić i rozwiązać, budzicie się? No to mniej więcej tak samo jest z Uczuciami zaklętymi w kamieniu. Żadna, no przysięgam, żadna poprzednia część, nie skończyła się w takim momencie. I znów - fajnie, bo na pewno będzie kolejna książka, ale ja chciałabym ją na teraz! Dobra, ale chyba czas przejść do konkretów.
Jeśli czytaliście moje poprzednie opinie o Jagodnie (TU i TU) to pewnie nie będzie dla was dużym zaskoczeniem fakt, że ja uwielbiam styl Karoliny Wilczyńskiej. Lekkość, z jaką czyta się jej książki jest naprawdę niesamowita. A w tym wszystkim najlepsze z pewnością jest to, że autorka nawet poważne sprawy umie opisywać w taki lekki sposób, zachowując przy tym jednak powagę sytuacji i nie robiąc wszystkiego takim, hm, infantylnym. Dzięki temu te historie czyta się naprawdę dobrze.
A jak już jesteśmy przy problemach, to chyba warto wspomnieć, że w tej części ich nie brakuje. Nie jest to jednak przesadzone. Powiedziałabym, że zachowuje taki życiowy balans - z czymś jest dobrze, z czymś jest źle. Każdy ma jakieś tam swoje sprawy, z którymi musi sobie jakoś poradzić, ale nie jest tak, że nie ma wcale pozytywów. Mam wrażenie, że jest wręcz przeciwnie - ta historia trochę daje do zrozumienia, że ze wszystkim można sobie poradzić, jeśli tylko da się sobie chwilę na przemyślenie i pozwoli się sobie pomóc.
Muszę przyznać, że bardzo ucieszył mnie powrót Marysi, której w ostatnich częściach, o ile dobrze pamiętam, nie było zbyt wiele, a jakoś tak czuję dużą sympatię do jej postaci. Może dlatego, że jest jedną z młodszych bohaterek serii, a może dlatego, że jak na swój młody wiek przeszła bardzo dużo.. No nie wiem, ale fajnie, że znów jest! I super, że będzie też w kolejnej części. A przynajmniej mam taką nadzieję, bo wątek jej historii został tak trochę urwany w połowie. Chociaż nie w tak ciekawym momencie, jak wątek Lei.. Przysięgam, że przez takie pozostawienie niewyjaśnionych spraw Lei, myślałam, że w moim egzemplarzu brakuje kilku stron.
A w kilku zdaniach? Hm, no to są po prostu kolejne, cudne chwile, spędzone w Jagodnie. Jedyne, co teraz przychodzi mi na myśl, jako takie podsumowanie to fakt, że to naprawdę super - czytać 7 część serii i nie mieć dość, dochodząc do wniosku, że wszystko się powtarza, robi nudne i już nie chce się tego czytać. Ze Stacją Jagodno jest zdecydowanie odwrotnie. Do tych książek naprawdę chce się wracać! Ja już tęsknię za wszystkimi bohaterami.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.
- July 09, 2018
- 9 Comments