Bez słowa - Rosie Walsh
September 10, 2018
Leżałam w łóżku i czułam w piersi ucisk serca. Bolało. To naprawdę bolało. Dlaczego nikt nie mówi, że złamane serce to nie tylko metafora?
BEZ SŁOWA
GHOSTED
Rosie Walsh
Wydawnictwo Zysk i S-ka
1/10/2018
5/5 ✰
Sarah i Eddie spędzają ze sobą siedem dni. Zgodnie twierdzą, że to najlepszy tydzień w całym ich życiu. Nie potrafią tego zrozumieć, ale oboje czują, że to nie zwyczajny, przelotny romans, ale coś dużo, dużo większego. Obiecują sobie, że ich pożegnanie nie będzie jednocześnie końcem ich miłości i zrobią wszystko, by być razem. Jednak chwilę po powiedzeniu sobie do zobaczenia, Eddie zapada się pod ziemię. Nie odbiera telefonu, nie odpisuje na wiadomości Sarah. Przyjaciele przekonują ją, że powinna o nim zapomnieć, że dla niego to była tylko krótka, wakacyjna przygoda, ale Sarah wie, że stało się coś złego. Po tygodniach czekania, dowiaduje się, że miała rację, że Eddie miał swoje powody, by zniknąć bez słowa.
Wiarygodność. To jedno z pierwszych słów, jakie przychodzą mi do głowy, kiedy myślę o tej książce. Cała historia, bohaterowie, wszystko w Bez słowa jest po prostu stworzone i napisane w taki sposób, że tę książkę czyta się z przeświadczeniem, że to wydarzyło się naprawdę. Nie ma tu niczego, o czym mogłabym powiedzieć, że jest przesadzone. Cholera, naprawdę nie ma tu nic takiego!
Nie wierzę, że miłość powinna być jak wybuch.
Nie musi być dramatyczna, wygłodniała, czy jak tam jeszcze idiotycznie opisują ją pisarze i muzycy.
Ale wierzę, że kiedy wiesz, to wiesz.
I ja wiedziałem, i odpuściłem bez większej walki, i nigdy sobie tego nie wybaczę.
Przeplatają się tu dwie perspektywy czasowe: teraźniejszość, w której Sarah stara się odnaleźć Eddiego, przeplata się z przeszłością, w której poznajemy ich historię od początku. Zdecydowanie więcej jest tego teraz, jednak nie jest to niczym dziwnym, biorąc pod uwagę fakt, że cała książka opiera się na tym, że Sarah próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego Eddie zniknął bez śladu. W opowieści Sarah poznajemy też jej przeszłość, co pozwala nam jeszcze bardziej poznać bohaterkę. Ponadto są jeszcze listy! Listy, o których początkowo nie wiemy nic - nie wiemy, kto je pisze, ani do kogo są adresowane - jednak, jak się później okazuje, są bardzo ważne w całej historii.
Sami bohaterowie są świetnie wykreowani. I wbrew pozorom (bo często tak jest - przynajmniej tak mi się wydaje), nie mam tu na myśli tylko dwójki głównych bohaterów. Na uwagę zasługują tu również przyjaciele Sarah i ich własna historia, która dopełnia całą książkę. Fajnie, że autorka postanowiła nie skupiać się tylko na życiu i problemach Sarah i Eddiego. Powtórzę się, wiem, ale dla mnie również dzięki temu Bez słowa jest naprawdę wiarygodną historią.
Rosie Walsh porusza wiele trudnych tematów - niezrozumienie, trauma, samotność, tęsknota, bezradność, miłość, nienawiść. Pokazuje życie takie, jakim jest naprawdę. Bez ciągłej cukierkowatości, pełne zarówno wzlotów, jak i upadków. Niczego nie upraszcza, nie daje przeświadczenia, że da się całkowicie pozbyć demonów przeszłości i ponieść na nogi w przeciągu kilku dni. Rosie Walsh pokazuje prawdę.
Postaraj się pamiętać, co czuliśmy, kiedy byliśmy razem. To wszystko było szczere. Każdy pocałunek, każde słowo, każde wszystko.
Muszę zaznaczyć coś jeszcze - z takim zwrotem akcji, jaki ma miejsce w Bez słowa, nie spotkałam się chyba jeszcze nigdy. Naprawdę! W pewnym momencie zaczęłam domyślać się, co się stało i przyznaję się, że w pierwszej chwili miałam w głowie tylko takie serio? to takie przewidywalne. Kilka stron dalej tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że mam rację i wiem, jak to wszystko się skończy. A potem nagle okazuje się, że nie mogłam być w większym błędzie. Wszystko, co ułożyłam sobie w głowie, całe zakończenie, po prostu trafił szlag. Walsh po mistrzowsku wprowadziła mnie w błąd, sprawiając, że jeszcze bardziej doceniłam zarówno książkę, jak i ją - jako autorkę. A takich zwrotów akcji było kilka!
Bez słowa jest naprawdę cudowną książką. Nie ma w niej przesady, nie ma w niej cudownych zbiegów okoliczności i nierealności. Historia Sarah i Eddiego jest prawdziwa i przysięgam - tą prawdą chwyta za serce, jak żadna inna.
Wiarygodność. To jedno z pierwszych słów, jakie przychodzą mi do głowy, kiedy myślę o tej książce. Cała historia, bohaterowie, wszystko w Bez słowa jest po prostu stworzone i napisane w taki sposób, że tę książkę czyta się z przeświadczeniem, że to wydarzyło się naprawdę. Nie ma tu niczego, o czym mogłabym powiedzieć, że jest przesadzone. Cholera, naprawdę nie ma tu nic takiego!
Nie wierzę, że miłość powinna być jak wybuch.
Nie musi być dramatyczna, wygłodniała, czy jak tam jeszcze idiotycznie opisują ją pisarze i muzycy.
Ale wierzę, że kiedy wiesz, to wiesz.
I ja wiedziałem, i odpuściłem bez większej walki, i nigdy sobie tego nie wybaczę.
Przeplatają się tu dwie perspektywy czasowe: teraźniejszość, w której Sarah stara się odnaleźć Eddiego, przeplata się z przeszłością, w której poznajemy ich historię od początku. Zdecydowanie więcej jest tego teraz, jednak nie jest to niczym dziwnym, biorąc pod uwagę fakt, że cała książka opiera się na tym, że Sarah próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego Eddie zniknął bez śladu. W opowieści Sarah poznajemy też jej przeszłość, co pozwala nam jeszcze bardziej poznać bohaterkę. Ponadto są jeszcze listy! Listy, o których początkowo nie wiemy nic - nie wiemy, kto je pisze, ani do kogo są adresowane - jednak, jak się później okazuje, są bardzo ważne w całej historii.
Możesz spędzić tygodnie, miesiące - a nawet lata - po prostu się wlokąc, bez żadnych zmian, aż nagle, na przestrzeni kilku godzin, scenariusz twojego życia zostaje napisany na nowo.
Sami bohaterowie są świetnie wykreowani. I wbrew pozorom (bo często tak jest - przynajmniej tak mi się wydaje), nie mam tu na myśli tylko dwójki głównych bohaterów. Na uwagę zasługują tu również przyjaciele Sarah i ich własna historia, która dopełnia całą książkę. Fajnie, że autorka postanowiła nie skupiać się tylko na życiu i problemach Sarah i Eddiego. Powtórzę się, wiem, ale dla mnie również dzięki temu Bez słowa jest naprawdę wiarygodną historią.
Rosie Walsh porusza wiele trudnych tematów - niezrozumienie, trauma, samotność, tęsknota, bezradność, miłość, nienawiść. Pokazuje życie takie, jakim jest naprawdę. Bez ciągłej cukierkowatości, pełne zarówno wzlotów, jak i upadków. Niczego nie upraszcza, nie daje przeświadczenia, że da się całkowicie pozbyć demonów przeszłości i ponieść na nogi w przeciągu kilku dni. Rosie Walsh pokazuje prawdę.
Postaraj się pamiętać, co czuliśmy, kiedy byliśmy razem. To wszystko było szczere. Każdy pocałunek, każde słowo, każde wszystko.
Muszę zaznaczyć coś jeszcze - z takim zwrotem akcji, jaki ma miejsce w Bez słowa, nie spotkałam się chyba jeszcze nigdy. Naprawdę! W pewnym momencie zaczęłam domyślać się, co się stało i przyznaję się, że w pierwszej chwili miałam w głowie tylko takie serio? to takie przewidywalne. Kilka stron dalej tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że mam rację i wiem, jak to wszystko się skończy. A potem nagle okazuje się, że nie mogłam być w większym błędzie. Wszystko, co ułożyłam sobie w głowie, całe zakończenie, po prostu trafił szlag. Walsh po mistrzowsku wprowadziła mnie w błąd, sprawiając, że jeszcze bardziej doceniłam zarówno książkę, jak i ją - jako autorkę. A takich zwrotów akcji było kilka!
Bez słowa jest naprawdę cudowną książką. Nie ma w niej przesady, nie ma w niej cudownych zbiegów okoliczności i nierealności. Historia Sarah i Eddiego jest prawdziwa i przysięgam - tą prawdą chwyta za serce, jak żadna inna.
Też o Tobie myślałem. I chociaż przyznaję, że moje myśli nie były tak piękne i prostolinijne jak Twoje, teraz chcę, żebyś wiedziała, że w głębi duszy byłem w Tobie beznadziejnie zakochany.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
3 komentarze
Ahh, po takiej opinii nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na nią, a później przeczytać! :) Pozdrawiam, świetna recenzja! :)
ReplyDeleteŚwietna i kusząca recenzja :)
ReplyDeleteNo co ja mogę powiedzieć? Po prostu aż chce się przeczytać. Lubię takie dobre, wiarygodne historie i wierzę, że ta właśnie taka jest. Będę miała tę powieść na oku!
ReplyDeleteŚciskam,
S.